Postęp technologiczny od zawsze budził kontrowersje. Zaczęło się od maszyny parowej, a skończyło na funkcji SYNC. Inaczej mówiąc, nic tak nie rozgrzewa forów społecznościowych DJ-ów, jak sprawa automatyzacji pracy za konsoletą. Pytanie we wszystkich tych sporach jest jedno, czy należy stać murem za tradycją czy może przyjąć ofertę postępu technologicznego?
Być może dyskusję należałoby zacząć od stwierdzenia, że Sync, ten najbardziej osławiony i kontrowersyjny jednocześnie przycisk, nie jest jedynym i być może nie najbardziej kontrowersyjnym DJ-skim wynalazkiem. Stając dzisiaj za profesjonalną konsoletą, czy prostym kontrolerem, mamy do dyspozycji mnóstwo innych udogodnień. Zacznijmy od wizualizacji utworu w postaci wykresu waveform. Dalej idąc widzimy analizę tempa, tonacji i podział na frazy.
Na forach internetowych znajdziemy mnóstwo postów, gdzie muzyczni puryści twierdzą, że automatyka zabija sztukę DJ-ską. Przecież dzięki niej teraz miksować może każdy. Mają sporo racji, prawda? Zwolennicy nowości twierdzą natomiast, że skoro postęp daje nam do ręki narzędzia, to dlaczego z nich nie korzystać? Przypominają, że głosów o końcu branży w naszej muzycznej historii było wiele. Pierwsze głosy oburzenia, pojawiły się wraz z wytłoczeniem pierwszej płyty CD. Konserwatyści branży twierdzą, że w tym momencie nastąpił zmierzch muzyki, bo cyfryzacja jest zła, a winyl to… winyl i niema co dyskutować. Ale czy na pewno?
Przecież pierwsza masowo tłoczona płyta CD powstała w 1982 roku, ale mniej więcej w tym samym czasie powstało urządzenie, które zapoczątkowało wielką muzyczną rewolucję, syntezator Roland TB 303. Można powiedzieć, że od tego momentu rozpoczął się zwycięski pochód muzyki elektronicznej, która w dzisiejszych czasach zdominowała scenę klubową.
W „międzyczasie” płyta CD przeszła do lamusa. Pojawił się zapis cyfrowy, a niedługo później oprogramowania odtwarzające, zarządzające i przetwarzające elektroniczną muzykę. Dzisiaj mamy do dyspozycji takie rozbudowane DJ-skie narzędzia jak Traktor czy Serato, oferujące oszałamiające wręcz możliwości analizy i ingerencji w utwór muzyczny. Czy to dobrze? Czy ten postęp technologiczny nam się przysłużył, a jeżeli nie to w którym momencie powinniśmy powiedzieć dość?
Żeby odpowiedzieć na to, z pozoru trudne pytanie, trzeba sięgnąć do podstaw. Należy po prostu zapytać czego od DJ-a oczekuje parkiet?.
Rozwijając to pytanie, sięgnijmy po dwa skrajne przypadki rynku DJ-skiego. A każdy w duchu niech sam zdecyduje, do którego mu bliżej.
W pierwszym przykładzie zagrajmy na urodzinach cioci czy wieczorze kawalerskim kolegi. Tu możemy poczuć się swobodnie i bezpiecznie. Używać do woli funkcji Sync, miksować „na oko” w oparciu o waveform na ekranie komputera. Nie będzie miało większego znaczenia, że dostępna technologia jest zawodna . Że na dziesięć miksów przy wsparciu funkcji Sync, jeden czy dwa zazwyczaj będą błędne. Nie będzie miało znaczenia, że detekcja frazy, którą widzimy na waveform, z powodu skomplikowanej struktury utworu, oszuka nas o jeden czy dwa takty. To nic, że w efekcie tego, nasze utwory w żaden sposób nie mają szansy się zgrać. Przecież znajomy parkiet wybaczy nam większe czy mniejsze potknięcia. Wybaczy nam ordynarne „patataj” utworu , którego nie potrafimy w sekundę „dokręcić” na jogu tak, żeby obydwa utwory zaczęły grać równo. Dla naszych znajomych ważne będzie, że dla nich gramy i nawet dłuższa cisza na parkiecie nie oderwie ich od zabawy.
Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się na parkiecie w topowym klubie. Tam od DJ-a wymagany jest najwyższy możliwy poziom muzyczny. Precyzyjny dobór repertuaru jest tu oczywisty. Wybór utworów do dj`skiego seta nigdy nie powinien być przypadkowy. Zawsze odzwierciedla to, co się dzieje na parkiecie i ma zachęcać gości do jeszcze bardziej intensywnej zabawy. „Utrzymanie” pełnego parkietu jest tutaj podstawową umiejętnością DJ-a.
W takim miejscu, wysoki poziom techniczny jest oczywisty, bo każdy błąd może w efekcie kosztować utratę gości. Jeżeli z powodu naszych błędów, ludzie zejdą z parkietu, to wybiorą jedną z dwóch dróg, do baru lub do innego klubu.
DJ grający w klubie, jest w sposób oczywisty pod dużą presją. Musi płynnie „czytać” parkiet, aby niemal natychmiast reagować na jego potrzeby. Wybrać utwór, który utrzyma, podniesie, a może zmieni klimat. Czasem zmuszony jest działać pod presją, miksować w trakcie utworu, nie czekając na jego koniec. Czasem radykalnie zmienić przygotowaną wcześniej playlistę.
Powoli staje się oczywiste, że aby wytrzymać taką presję i nie popełniać błędów, nie wystarczy opierać się na rozwiązaniach technicznych. Wiara w to, że Sync zadziała i dokona idealnego miksu dwóch utworów skończy się, wcześniej czy później, katastrofą , czyli slangowym koniem.
Żeby wytrzymać presję pracy w klubie, trzeba mieć swobodę oceny sytuacji na parkiecie,a jednocześnie słyszenia i „czytania” muzyki. I to nie jednego utworu, a dwóch, czasem trzech jednocześnie. Dla wszystkich profesjonalnych DJ-ów jest jasne, że większego zastanowienia trzeba w utworze określić początek frazy i to bez liczenia pod nosem do ośmiu. Podczas odsłuchu dwóch utworów trzeba usłyszeć różnicę w tempie i wiedzieć który utwór ciągnie się z tyłu, a który jest za szybki. Czy to jest tylko różnica we frazie, czy też mamy dwa różne tempa utworu i nawet jak dokręcimy to i tak za chwilę się rozjedzie. Wszystko to trzeba usłyszeć i poczuć, a nie zobaczyć na ekranie komputera, czy zdać się na funkcję auto.
Dlaczego tak? Po pierwsze dopiero wtedy kiedy wejdziemy na „wyższy”, zarezerwowany dla zawodowców poziom wiedzy o tym co w danym momencie słyszymy i czujemy w utworze, nie będziemy już skazani jedynie na działanie automatów. Krótko mówiąc, kiedy nadciągną problemy, a technika nie zadziała, nasza wiedza i doświadczenie mogą nas wyciągnąć z kłopotów.
Druga, być może nawet istotniejsza korzyść wynikająca z doświadczenia i wiedzy, to swoboda w miksie. Słysząc i czując utwór, nie musimy się nad jego detalami skupiać. Nie musimy sprawdzać nerwowo wyświetlacza BPM, patrzeć na waveform i sprawdzać czy „równo idzie”. Domyślać się kiedy skończy się wers, a zacznie zwrotka? Mamy więcej czasu i swobody do tego żeby dobrać najlepsze miejsce do miksu, wybrać odpowiedni sposób i zaskoczyć parkiet ciekawym nowym rozwiązaniem. Stajemy się Panem muzyki i podajemy ją na parkiet tak jak chcemy.
Podsumowując kwestię Sync, można zaryzykować stwierdzenie, że da się zagrać w miarę poprawnie imprezę bez głębokiej wiedzy DJ-skiej. Jak dobrze wiemy, można próbować zaufać Sync i innym usprawnieniom. Ale nie będzie to szczyt marzeń. Równie dobrze można zaufać dostępnym w sieci darmowym programom miksującym, w których podajemy listę utworów, wciskamy play i… będziemy odrobinę lepsi od DJ-a znającego jedynie przycisk play-stop.
Jeżeli marzy nam się kariera profesjonalnego DJ-a, to niestety trzeba zakasać rękawy i odpracować swoje. Trzeba wyłączyć Sync i detekcję fraz. Zasłonić waveform i zacząć miksować „na słuch”. Jednym wystarczy sto czy dwieście miksów, żeby poczuć „gdzie co jest” w danym utworze. Innym być może przyjdzie zrobić i tysiąc podejść. Bezsprzecznie jednak warto poświęcić na to czas. Szczególnie, jeżeli chcecie zostać Carlem Coxem Ibizy i grać prze wiele lat kultowe ośmiogodzinne sety.
I na sam koniec nieco kontrowersyjne pytanie. Czy poważany i profesjonalny DJ powinien korzystać z Sync i innych udogodnień? Bo być może nie wypada? Bo może to osłabia pozycję dobrego DJ-a? Skoro jestem już dobrym DJ-em, który słyszy, rozumie to, czy powinienem korzystać z Sync i tej całej reszty?
DJ podczas prowadzenia imprezy zajęty jest wieloma sprawami, z czego najważniejszą jest oczywiście reakcja parkietu na muzykę, a najmniej ważną, reakcja płci pięknej na DJ-a. Krótko mówiąc DJ w tym samym czasie ma wiele spraw na głowie. Dlaczego więc świadomie nie korzystać z dobrodziejstw technologii? Skoro znam utwór, który będę dogrywał i mam przed oczami waveform, to dlaczego mam tracić 10 sekund i robić odsłuch? Odrobinę zaryzykuję i wejdę w ciemno. Przecież jak nie wyjdzie, to i tak usłyszę „konia” zanim parkiet się zorientuje. Wykonam jeden ruch jogiem i to naprawię. Bo SŁYSZĘ, który utwór poszedł przodem i dlaczego mój dyliżans wjechał tam gdzie nie powinien.
2 komentarze
Ahhh ten [Sync].
Pierwszy raz spotkałem się z ostrą krytyką mojej osoby oraz mojego sprzętu DJskiego kiedy zakupiłem CDJ 2000 nexus.
I były to słowa krytyki od osób z branży (choć dziś wiem, że były to słowa zazdrości, bo sami teraz grają na kontrolerach z tą funkcją).
Przyznam, że przez tą krytykę funkcja Sync jest mi obca do tego stopnia, że jak jest nawet włączona to czuje się jak bym siedział w samochodzie ktory sam kieruje.
Już taki jestem: kiedy przejmuje stery muszę czuć każdy dotyk ręką sprzętu na słuchawkach.
Ale czy SYNC jest taki zły i niepotrzebny?
Oczywiście, że nie!!!
Wielu artystów/dji gra za pomocą samplerów. W tym wypadku SYNC jest wskazany ponieważ, dj nie ma czasu na kontolowanie każdego osobno dźwięku w samplerze dogrywając tempo na Jogu w odtwarzaczu jednocześnie.
Również nie neguję kolegów którzy sami chętnie grają na tej funkcji gdzieś w klubie.
(No dobra, tych co kiedyś mnie krytykowali, a teraz to samo robią).
Jeżeli muzyka w klubie jest na poziomie, ludzie się bawią, to nie ważne jest z czego jest grany utwór, a przede wszystkim jak go mixujemy.
W końcu jesteśmy ludźmi powinniśmy się różnić, a jeżeli przy tym jest dobry smak, to nawet na starym magnetofonie z kasetami może ktoś puści nagrania 🙂
Ja jestem za sync’em. Sytuacja, kiedy tempo utworów w playerach synchronizuje się do siebie samo daje mi czas, aby znaleźć i zagrać w międzyczasie jakąś acapelle, czy jingiel – który również zagra dokładnie w tempie, właśnie dzięki funkcji SYNC. Widzę tylko plusy tej opcji. Dzisiaj sedno didżejowania to selekcja, nikt na dancefloorze nie będzie wnikał, czy ustawiłeś tempo utworu ręcznie, czy ustawiło się samo, dzięki SYNC. Serio myślicie, że ci, którzy tańczą na dancefloorze do waszej muzyki zastanawiają się nad tym?
Jasna sprawa, masz ochotę i wewnętrzną potrzebę ustawiać tempo ręcznie – bardzo proszę, be my guest, nikt ci tego nie zabroni, whatever floats your boat. Szanuję. Tylko po co sumować miesięczne rachunki na papierze, długopisem, kiedy cały świat korzysta z kalkulatorów?